Nawrocki dostał od reporterki TVN24 pytanie o wizytę w Moskwie. Reakcja kandydata PiS była dziwna
Chodzi o moment, kiedy Karol Nawrocki kończył tłumaczyć się z ustaleń prawicowych mediów, które ujawniły, że polityk pod pseudonimem "Tadeusz Batyr" miał opublikować biografię trójmiejskiego gangstera Nikodema Skotarczaka "Nikosia". Nawrocki przyznał, że rzeczywiście napisał tę książkę pod pseudonimem.
Chwilę później zapadła cisza i kandydat PiS czekał już na pytania od reporterów. Zaczęła dziennikarka TVN24, która podkreśliła, że europoseł Krzysztof Brejza zawiadamia prokuraturę w związku z wizytą Nawrockiego w Moskwie w 2018 r., kiedy ten pełnił jeszcze funkcję dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
"To, co pani napisano..."
Przedstawiła też kilka szczegółów, m.in. że mowa tu o delegacji, z której nie pojawiły się żadne zdjęcia, muzeum nie wydało też komunikatu o celu wyjazdu. – Co zatem robił pan w Moskwie w lipcu 2018 r. – dodała reporterka, która w tym samym czasie była zagłuszana przez śmiech sympatyków Nawrockiego – wyraźnie rozbawionych pytaniem.
– Pani redaktor, coś przerywało, mikrofon przerywał i było głośno. Mogłaby pani jeszcze raz odczytać to, co pani napisano? (...) Przerywał mikrofon, bardzo przepraszam – odpowiedział Nawrocki, sugerując w ten sposób, że dziennikarka nie jest nawet autorką wspomnianego pytania o delegację w Rosji.
Reporterka powtórzyła pytanie, ale ponownie była zagłuszana. W tle dało się usłyszeć okrzyk: "media Tuska". Nawrocki nie unikał jednak odpowiedzi i spokojnie poczekał do końca.
– Jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej prowadziłem politykę pamięci, mówiłem o polskim doświadczeniu wojny na całym świecie. W Moskwie, Pekinie, Nowej Zelandii, krajach Europy Zachodniej i w Brukseli. Zawsze mówiłem to samo, ze wojna zaczęła się od ataku III Rzeszy i Związku Sowieckiego na Polskę 1 września 1939 r. I taki był cel mojej wizyty w Moskwie w 2008 roku – argumentował Nawrocki.
I dodał: – Powiedziałem dyrektorowi Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, że wojna rozpoczęła się w 1939 r., a nie w 1941 r., jak chciałaby Moskwa. (...) Tego samego dnia spotkałem się z profesorem (Włodzimierzem-red.) Marciniakiem, ambasadorem RP w Rosji.